Recenzja filmu

Baby Love (2008)
Vincent Garenq

Desperacko szukając dziecka

"Baby Love" okazuje się dobrze skrojoną, przesympatyczną komedyjką z postaciami, które w całość tchnęły prawdziwe życie.
Dziecko. Ta drobna i niewinna (na początku) istotka jak nic innego na świecie zmienia życie ludzi. Dla niektórych jest bezcennym darem, innym kojarzy się raczej z nuklearną zagładą. Główny bohater francuskiej komedii obyczajowej "Baby Love" – Manu – należy do tej pierwszej grupy. Desperacko i z całego serca pragnie dziecka. Dla jego posiadania jest w stanie poświęcić wszystko, nawet miłość swojego życia. Reżyser, a zarazem scenarzysta "Baby Love", Vincent Garenq, zaserwował widzom naprawdę uniwersalną historię. Sympatyczny Manu, który prawdziwie i szczerze pragnie potomka, przekona do siebie praktycznie każdego widza. A wiele osób płci obojga doskonale będzie potrafiło zrozumieć jego udrękę związaną z bezpłodnością czy formalnościami adopcyjnymi. Jest jednak pewien szkopuł. Otóż Manu nie jest zwyczajnym potencjalnym ojcem... Choć nie, to zdanie powinno brzmieć raczej tak: w oczach wielu Manu nie jest zwyczajnym ojcem. Jest bowiem gejem. Cała istota filmu polega właśnie na tym, by wykazać bezsens etykietowania na homo- i heteroseksualistów: instynkt ojcowski jest najwyraźniej ślepy na orientację seksualną. Nie da się zatem ukryć, że "Baby Love" to film propagandowy. Teza jest wyraźnie zarysowana już od pierwszej chwili, a całość ma na celu wykazanie absurdalności prawa zakazującego homoseksualistom adopcji dzieci. Dla posiadania potomka Manu bowiem nie cofnie się przed niczym, nawet przed związkiem z kobietą. I choć jest wobec niej szczery, uczuć nie da się kontrolować. Jego wybranka wbrew sobie i zdrowemu rozsądkowi zakochuje się w uroczym geju. Nie ona jedna zresztą. Łańcuch złamanych serc będzie znacznie dłuższy. Garenq w swojej propagandzie idzie w dużej mierze na łatwiznę – ale tylko z pozoru. Łatwiej pozyskać aprobatę społeczeństwa, jeśli bohater wzbudza sympatię i współczucie. I tak jest w przypadku Manu, perfekcyjnie odegranego przez Lamberta Wilsona. Jednak i reżyser, i aktor wcale nie wybielają bohatera. Manu potrafi być ślepy na potrzeby innych, egoistyczny i bezwzględny w osiąganiu swoich celów. Wilson perfekcyjnie wygrywa wszystkie cechy geja, któremu marzy się życie bardzo zbliżone do życia heteroseksualnej większości, lecz który nie do końca pojmuje ograniczenia i normy istniejące w tym świecie, ponieważ sam egzystował poza nimi (nie do końca z własnej woli). Dzięki Wilsonowi Manu przestał być tylko 'chłopakiem z plakatu' i stał się pełnokrwistą osobą, żywą, skomplikowaną, posiadającą i wady i zalety. Nie da się ukryć, że to właśnie Wilsonowi w dużej mierze Garenq zawdzięcza to, że "Baby Love" nie ginie w tłumie sztampowych produkcji. Zresztą aktorsko w ogóle film jest mocno obsadzony. Warto zwrócić uwagę na role kobiece. Pilar López de Ayala jako Fina, która godzi się urodzić Manu dziecko, oraz Anne Brochet w roli Cathy, przyjaciółki Manu, również desperacko i skrycie się w nim podkochującej, to dwa ważne filary całej konstrukcji, jaką stanowi "Baby Love". Ich kreacje są niczym idealny makijaż – doskonale maskują wszelkie niedoskonałości. Koniec końców "Baby Love" okazuje się dobrze skrojoną, przesympatyczną komedyjką z postaciami, które w całość tchnęły prawdziwe życie. Film warto zobaczyć choćby dla aktorów. A jeśli przy okazji ktoś zastanowi się na poruszonym problemem... cóż, podobno myślenie nie boli.
1 10
Moja ocena:
8
Rocznik '76. Absolwent Uniwersytetu Warszawskiego na wydziale psychologii, gdzie ukończył specjalizację z zakresu psychoterapii. Z Filmweb.pl związany niemalże od narodzin portalu, początkowo jako... przejdź do profilu
Czy uznajesz tę recenzję za pomocną?

Pobierz aplikację Filmwebu!

Odkryj świat filmu w zasięgu Twojej ręki! Oglądaj, oceniaj i dziel się swoimi ulubionymi produkcjami z przyjaciółmi.
phones